To jest ucieczka



Wszyscy wszystko już wiedzą, zatem oszczędzę Wam przemówień na temat wszechobecny dobrze znany. Ja już się samoizoluję dzień 20 ponad... czy to dzień świstaka? Jakby piątek zataczał koło, 24/7...

Ahoj!


Wpadłam i tu, czego w zasadzie się spodziewałam. Ostatni post pozostawił jakąś dziwną aurę (chociaż pewnie znowu ja coś nieswojo odczuwam). Przyszłam aby wprowadzić tu nieco wiosennej świeżości, dokopać się znów do starych dobrych lalkowych czasów, bo szczerze się przyznam - tęsknię. Zwyczajnie mi brakuje codziennego lalkowania, tak o. I tak jak zawsze zbierałam się do tych wszystkich postów, do metamorfoz, jakiś sesji, dochodziłam do jednego i tego samego pytania - jaki jest sens?

Właśnie to całe doszukiwanie się sensu bardzo odwodziło mnie od tego co lubię robić. Bo lubię stukać w klawiaturę wyrzucając myśli, uwielbiam robić zdjęcia (maaamo jak ja dawno nie robiłam 'podwórkowych wypraw' na sesje!), uwielbiam czesać lalkowe włosy, uwielbiam malować lalkowe buciki... mam nawet fetysz małych pędzelków, takich tyci tyci.
Musi być w tym sens? Nie musi. Odpowiadam właśnie sobie samej. Masz ochotę zrobić sesję? Idź, zrób. Masz ochotę potrzymać lalkę w dłoni? Wyjmij z gablotki i potrzymaj, naciesz się. Nie wiem czy tylko ja tak mam z lalkami, ale od kiedy skończyły się czasy wczesnej podstawówki i zabawy w domek i bale Barbie - lalki się teraz 'trzyma i nimi naciesza'. Przynajmniej u mnie tak jest. Stoją większość czasu za szybą i cieszą wzrok, ale gdy przychodzi ten chwalebny dzień - lala jest 'trzymana i nacieszana'. Nie ma nic przyjemniejszego niż podziwianie face-up'u, odgarnianie niesfornych małych włosków i wygładzanie stroju. Wariatka?

Tego mi właśnie było trzeba. Przestać zastanawiać się nad tym co ma sens, co nie ma. Możliwe też, że obecna sytuacja stawia teraz swojego obleśnego buciora na mojej psychice i przez to jestem skłonna uciec w każde inne miejsce - byleby nie siedzieć w domu. Tylko wiecie czego mi brakowało? Przywrócenia tego miejsca do ładu, przywrócenia normalnego dawnego spojrzenia. To jest 'ucieczka'. Tutaj tylko ja mam wstęp, ja i moje lalki.

Jeżeli już się rozgościliście w tym poście (bo ja się czuję o nieebo lepiej) to czas na kilka suchych faktów z życia codziennego. Taki life-update, żebym w przyszłości sobie mogła przeczytać jak wyglądało moje życie w obecnym momencie. Wygrzebałam już zarosłe kurzem płótno zza komody i machnęłam obraz. Wiecie ile się do tego zbierałam? Rok, ba, ponad nawet. I oto co stworzyłam:


Zdradzę jedynie, że to podrobiony Van Gogh :) Wyszło nieźle jak na całkowitego amatora wielkich formatów, bo jak wiemy - małe pędzelki...
Aktualnie mam zapas ze czterech następnych płócien i jeden twór jest w trakcie realizacji. Dodatkowo próbuję też poszerzać wstępną wiedzę teoretyczną i przyszykować się do malowania farbami olejnymi. Na razie takowych nie posiadam, to co widać wyżej to zwyczajny akryl. Ale co - wyszło jakoś? Jakoś wyszło :D.
Nie byłabym sobą gdybym nie rzuciła się na więcej aktywności (pomijając ślęczenie nad lekcjami, bleh) w tym 'wolnym' czasie.

Oprócz zgłębiania tajników malarstwa rzuciłam się na szycie i oto krótka historia, co z tego wyszło. Moja mama wyciągnęła maszynę do szycia, ponieważ ciocia potrzebowała do szpitala maseczek. Owa maszyna postanowiła wszcząć bunt i pomimo wszelkich starań naprawienia jej - po prostu wyzionęła ducha. Mama zorganizowała 'akcję - maszyna' i znów warsztat poszedł w ruch, tym razem z nowiutkim modelem. Pojawiłam się i ja z moim od niepamiętnych czasów trzymanym z tyłu głowy pomysłem szycia ubranek dla lalek. Naoglądałam się sukienek dla Pullip na Pinterest i zachciało mi się szycia. Jak się pewnie domyślacie - skończyło się to dosyć marnie, bo zaczęłam szyć spódniczkę dla Violet i jakoś w połowie pracę przechwyciła mama. Tak jak malowanie jakoś mi idzie - szycie to nie moja bajka. Ale ale - to nie będzie moje ostatnie podejście. Nie mogę się tak łatwo zrażać! (Możliwe też, że przy najbliższej okazji zaprezentuję Wam dzieło mojej mamy i moje, bo źle to nie wygląda.)

Porzuciłam więc pomysł tworzenia bajkowych kreacji i zabawy z zabójczymi igłami i znalazłam sobie kolejne zajęcie. Aktualnie znajduję się na etapie 'montowanie filmików'. Śmiać mi się chce z samej siebie, ale sklejam zdjęcia i filmiki w jedną wielką kupę, dorzucam muzykę i wychodzi z tego co wychodzi. Stworzyłam filmik wspomnieniowo - urodzinowy dla przyjaciółki i jego montowanie sprawiło mi bardzo dużo przyjemności. Werka, jeszcze raz - wszystkiego najlepszego, lov ya!

Poza tymi jakże interesującymi aktywnościami, wieczorami zanurzam się w koc na kanapie i oglądam z mamą seriale. Nigdy nie spędzałyśmy tak razem czasu - oglądałyśmy różne filmy, tak - ale nie było to takie rutynowe i takie 'nasze'. To jeden z najprzyjemniejszych momentów całego dnia - mama, serial i ja.
Za nami już Locke and Key (bardzo przyjemny, nie szczyt serialowych hitów, ale jak na pierwszy rzut - super). Przebrnęłyśmy również przez Dark (tu już musiałabym więcej pisać. W skrócie? Wow. Obejrzyjcie sami jeżeli tylko macie możliwość. Do tego soundtrack - moja bajka totalnie). W tym momencie jesteśmy już jakoś pod koniec Stranger Things i będziemy czekać na sezon czwarty z niecierpliwością. Balans w serialach jest ważny - trochę nowości, trochę klasyków :).

I dochodzimy do tego momentu - momentu, w którym jestem tutaj, na blogu i przelewam myśli na klawiaturę słuchając super muzyki. Moim marzeniem teraz jest porobić lalkom zdjęcia. Chciałabym Wam pokazać jak bardzo pozmieniała się moja kolekcja, przedstawić Wam nowych członków lalkowej rodzinki, pochwalić się może zmianami jakim poddałam lalkowe buzie. Bardzo chcę dzielić się moją pasją. Uwalniać ją. Zachowywać jako realną pamiątkę i realny zapis. I przede wszystkim rozwijać - praktyka czyni mistrza. Ale dość już tego pisania, bo ktoś jeszcze zaśnie. Wrzucam dziś, żeby już tak całkowicie dopełnić tradycji, lalkową metamorfozę odnalezioną na dnie komputera.
Enjoy!


(Wspomnę jeszcze szybciutko, że przemeblowałam pokój i mam idealne miejsce do robienia zdjęć na klasycznym białym tle. Będzie się działo, he he... a przynajmniej taki mam plan.)


Włosy Lagi w nieładzie, ale nie był to jakiś wielkiej skali kołtun nie do pokonania.




Tu już lala po wyjściu ze spa. Fryzurka ogarnięta, podrasowałam też buty i tę śmieszną niewiadomoco-torebkę.







 Normalnie roztańczona Angelina haha :D









 Muszę całkowicie szczerze przyznać, że Lagoona to jedna z piękniejszych lalek Monster High. Od dawna już próbowałam sama dla siebie ustalić, która z Monsterek stoi u mnie na podium, albo przynajmniej które. Czas mijał, a ja zdążyłam się przekonać, że to właśnie Lagoona skradła moje serce. Od włosów, po head mold, face-up'y, stroje i dodatki - jest genialna w każdym calu. Pomimo że Dance Class nie należy do głównych serii tylko tych bardziej budżetowych - Laga i tak wygląda w niej jak modelka i robienie tych zdjęć było czystą przyjemnością. To się zwyczajnie czuje, kiedy lalka i aparat są w porozumieniu. Dajcie znać co sądzicie o lalce Lagoony.

I tym miłym, trochę throwback'owym akcentem do starego dobrego Monster High, zakończę tego posta. Nareszcie czuję się dobrze. Nareszcie czuję, że wróciłam do mojego świata.

Trzymajcie się ciepło i nie dajcie się zwariować. A może dajcie?
Cześć!


Komentarze

  1. Hejka! Jak dobrze odwiedzić znowu znajome kąty :D Widzę że przymierzasz się do malowania farbami olejnymi - ja dostałam ostatnio całe ich pudło od mamy, więc niedługo będę coś działać. Co do lalkowania - ostatnio złapała mnie taka nagła i silna tęsknota za starym Monster High i Ever After High, za beztroskim zachwycaniem się lalkami, kiedy to wszystko przeżywało pełen rozkwit ;) A jak mi zabrakło blogowania! Odkurzyłam bloga po 1,5 roku nieobecności. Sytuacja jest jaka jest, ale może to i dobry czas żeby zwolnić w tym całym pędzie, poczuć tu i teraz i skupić się na tym, co nas cieszy...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

To co napiszesz w komentarzu świadczy o tym ile posiadasz kultury. Bądźmy dla siebie mili! ♥

Popularne posty