Zaczęłam tworzyć na papierze

Zła passa milczenia nareszcie przerwana.

Witam!
    Nie było mnie tu chwilę, ale jestem, żyję i mam się dobrze. Wiecie - koniec roku, trzeba pozamykać parę formalnych spraw i zebrać resztę życia w jakąś w miarę kształtną i zwięzłą kupkę. Do ostatnich dni podają nam na tacy zadania z matmy do rozwiązywania i tematy do realizacji z paru innych przedmiotów, ale nie jestem tym szczególnie zdziwiona - ot taka szkoła. Pierwszą klasę liceum z jakże osobliwym fragmentem zdalnego toku nauczania opuszczam z paskiem (i to jest ciekawa sprawa, bo mi na pasku NIGDY nie zależy i to się samo z siebie dzieje, może coś w tym jest gdy ludzie mi mówią, że sumiennie wypełniam obowiązki i do wszystkiego się przykładam). Pasek czy nie pasek (bo nikt mnie o niego na ulicy nie spyta za parę lat), cieszę się, że pierwszy rok mam już z głowy. Jeszcze dwa kolejne, no i dopiero się zacznie...
    Ale dość nawijania o szkole (fu). Oprócz bawienia się w półproste i okręgi na płaszczyźnie zaczęłam się bawić na tej całej płaszczyźnie w jeszcze inne rzeczy.

*szybki flashback z przeszłości*
    Gdy byłam młodsza to często sobie coś tam bazgroliłam dla zabawy, rysowałam i koniki Pony, i jakieś figurki z przeróżnych saszetek, dużo miałam takich gazetek i książek z postaciami do projektowania im ubrań. Gdzieś tam zawsze coś maznęłam farbami, kredkami, w szkole na plastyce też mi szło całkiem całkiem. Ale przyszedł taki czas (nawet nie wiem kiedy), że całe to bawienie się w malowanie i rysowanie rzuciłam w kąt, mając w głowie myśl 'zostawiam to tym lepszym, zdolniejszym' - tak jak gdyby twórczość miała być przywilejem dla wybranych i wybitnie uzdolnionych.

    Powoli, na początku gimnazjum, próbowałam swoich sił w malowaniu na płótnie, zainspirowana zadaniem z plastyki. To popchnęło mnie z powrotem w stronę tworzenia czegokolwiek związanego z plastyką. Później w drugiej klasie machnęłam drugi egzemplarz słoneczników van Gogha. Dopiero po bardzo długiej przerwie powstał kolejny obraz inspirowany Goghiem - w tym roku podczas kwarantanny.
    Aktualnie bardzo żałuję, że w ogóle przez myśl mi przeszło porzucić szkolenie się w twórczości plastycznej, tłumacząc się, że jest to zadanie dla innych. PF! Kłamstwo. Tworzyć może KAŻDY, w KAŻDYM wieku i o KAŻDEJ porze dnia i nocy... nawet i o północy. 

    Malowanie na płótnie było o tyle kłopotliwe, że na dość detaliczne obrazy, które wybierałam, musiałam poświęcić więcej czasu. Do tego schnięcie farby, całe stanowisko, trzeba latać wymieniać wodę, płukać pędzle, mieszać kolory... niezbędne są cierpliwość i czas, dlatego tych obrazów (w zasadzie kopii) zbyt wiele nie powstało.

    I tak trwałam w tym artystycznym zawieszeniu (bo paczka z Pullipką MIO jeszcze nie przyszła, a na OOAKi monsterkowe nie mam weny) aż do momentu zakupu mangi Kuroshitsuji (ty znowu o tym?).
    Zainspirowana okładką jednego z tomików i ogólnie twórczością Yany Toboso stwierdziłam, że podrobię tym razem dzieło z obwoluty. Nigdy w życiu nie rysowałam mangowych postaci, nie interesowałam się tym i jak wiecie Kuroshitsuji to pierwszy japoński tytuł z jakim miałam styczność. 
Wszystko zorganizowałam sobie dość spontanicznie, na szczęście babcia ma duszę artystki, więc i z materiałami nie było problemu. Odpowiednie farby, kartki i różne gadżety znalazłam u niej w szafie.
I tak oto spod moich amatorskich rąk wyszedł pierwszy Undertaker:


 
Najprzyjemniej robiło mi się ołówkowy szkic, choć zabawa z akwarelami też była przednia (wbrew pozorom trudna, ale nadal przednia XD). Nie mam wiedzy teoretycznej odnośnie takiego malowania, ale totalnie mi to nie przeszkadza. Maluję co widzę, a sprawia mi to tyle frajdy, że szok.
Po skończeniu 'farbowania' kartki stwierdziłam, że przydałoby się wykończyć obrazek czarnym cienkopisem. Niestety jedyne co znalazłam w domu to jakiś taki badziewny, zbyt gruby pisak, który porobił mi na tym rysunku nieładne kreski. Tak czy siak byłam w miarę zadowolona, że podjęłam się namalowania czegokolwiek na kartce (wiem, brzmi to co najmniej jakbym walczyła z jakąś fobią, ale tak się trochę czułam).

Jako, że jestem zawziętą perfekcjonistką, po zakupieniu odpowiednio cienkich, czarnych (pierwszych lepszych z Empiku) linerów, podrobiłam dzieło już podrobione. Oto Undertaker wersja 2.0:


Później chcialam iść za ciosem i sprawdzić się trochę na innych okładkach. Sebastian był następnym kandydatem, choć jego szkic przeleżał w "poczekalni" chyba ze dwa tygodnie.

 

Do tej pory był to rysunek, który sprawił mi najwięcej trudności. Ostatecznie i tak bawiłam się dobrze i jestem zadowolona :).

W miarę upływu czasu i mojego eksrpresowego ukończenia wszystkich części anime Black Butler, zabrałam się za sprawdzanie kolejnych tytułów. Tu już daruję rozwodzenie się nad nimi. Jak mnie najdzie ochota, to może wrzucę jakieś moje odczucia do poszczególnych pozycji anime, z punktu widzenia początkującej lamy oczywiście. Ale wszystko zawsze ma swój początek, prawda?

Aktualnie najprzyjemniej tworzy mi się na mniejszych formatach (to jest kwadrat 6x6 cm lub 7x7 cm, choć to też zależy jaki obrazek kopiuje - wszystko dopasowuję sobie wedle uznania i wyczucia :>)
Głównie staram się pracować nad kreską wzorując się na fan artach innych ludzi, na screenach z samych anime, etc. Zawsze sobie coś wynajdę i mam juz pełną galerię obrazków, które bardzo chciałabym narysować.

 
Nigdy też za specjalnie nie bazgrałam na marginesach. Nie umiem wytworzyć czegoś tak o, z pamięci. Ale tutaj wyjątkowo nie chciało mi się robić angielskiego. Odpalony laptop tuż obok tak bardzo kusił...
Hisoka i Killua z Hunter x Hunter, podpatrzeni z fotek z internetu lub screenów.

 

Tu Gon i Killua też z HxH. 

 
Produkcja mniejszych formatów zaczęła się od tego, że przyjaciółka (również dała się wkręcić w anime 
>.<) zażyczyła sobie postać Killui pod obudowę telefonu. Przyjemne doświadczenie - chyba miniaturki to coś co leży mi najbardziej.


 

Dzisiejsze szkicowanki (ołówek na zwyczajnej kartce z bloku) Kirito i Asuny ze Sword Art Online. Inspiracja screenem zrobionym właśnie przez Zuzię (największą fankę Killui).

 

I na deser Cielu z Kuroshitsuji. Mam w planach też go trochę porysować, bo jest niezwykle ładną postacią.


Wybaczcie, że taki ten post wyszedł rozwleczony, ale zawarłam w nim wszystkie moje dokonania rysunkowo-twórcze jak do tej pory. Cieszę się, że odblokowałam się trochę jeśli chodzi o rysowanie. Nie robię tego żeby być profesjonalistką, nie chcę zostać mangaką - tworzę sobie te rysunki, bo mnie to relaksuje. Do tego, gdy ustawiam sobie gdzieś po pokoju poszczególne obrazki i patrzę na postaci, które lubię, od razu czuję się lepiej i samotne przebywanie w pokoju nie wydaje się być takie straszne.
 Nie ma co się oglądać na innych, czy są w czymś lepsi, czy gorsi. Jak coś sprawia nam frajdę i nie robi krzywdy drugiej osobie - działajcie! 

    Mam nadzieję, że moje początki z rysowaniem spodobały się :). Zobaczymy jak to się dalej potoczy, hyhy. Nie zrażam się, wręcz przeciwnie - apetyt rośnie w miarę jedzenia... a po wakacjach wyląduję na stosiku rysunków i rysuneczków.

Cześć!

Komentarze

  1. Rozumiem brak czasu, u mnie to samo - końcówka roku szkolnego jak zwykle jest gorącym czasem dopinania wszystkiego na ostatni guzik, rozwiązywania zaległych kwestii i ostatecznych rozrachunków.
    Fajne te mangi, faktycznie rysowanie ich musi być bardzo relaksujące ze względu na brak bardziej skomplikowanych szczegółów. Teraz mi się przypomniało że ja przecież przez całą kwarantannę miałam spróbować podszkolić się w kwestii rysunku, a do tej pory nic nie narysowałam :')
    Aha, mam jeszcze takie nietypowe pytanie do kolekcjonera - czy buty lalek EAH pasują na stópki MH?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz będziesz miała całe wakacje na rysowanie :D Odpowiadając na pytanie - ogólnie pasują choć zauważyłam parę szczegółów mierząc. Buciki zabudowane Everek raczej będą pasowały, mogą być nieco luźniejsze. Dodatkowo jeżeli EAH miała te buty z rajstopami i były mniej zabudowane, mogą spadać. Ale tak all in all raczej pasują, a na pewno nie są za małe hahah (mierzyłam na stopę Lagi buty Blondie Just Sweet i zsuwały się na piętach, oraz buty Cupid Heartstruck i pasowały ideolo).

      Usuń
  2. Ja ostatnio wcale nie rysuję co mnie smuci nieco, ale poczekam na wenę ;). Do rysowania w mangowym stylu dobrze jest zainwestować w dobre cienkopisy w różnych rozmiarach albo w stalówkę typu g-pen i szybkoschnący tusz, ale to co możesz łatwo znaleźć i jest również dobre to ten legendarny długopis w gwiazdki :D
    Podobają mi się bardzo Twoje obrazki, zwłaszcza operowanie kolorem i delikatne cieniowanie co nadaje im takiej "lekkości" :)
    I ten Hisoka na marginesie zeszytu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie Hisoka (<3!!!) z marginesu był robiony gwiazdkowym długopisem! Od trzech lat innych do szkoły nie używam, więc znajdzie się spory zapasik :D A wena kiedyś nadejdzie, prędzej czy później. Tak samo jest z lalkowaniem - raz można się w nich utopić, a raz robi się nawet roczny zastój i nie ma zmiłuj, trzeba czekać na natchnienie. Cieszę się, że podobają Ci się moje bazgrołki :>

      Usuń

Prześlij komentarz

To co napiszesz w komentarzu świadczy o tym ile posiadasz kultury. Bądźmy dla siebie mili! ♥

Popularne posty