Je m'appelle Chloe
,,Właśnie jestem w Belgii u swojej ciotki Aude. Wyjechałam z Francji po tym jak moja starsza siostra znalazła pracę w Norwegii. Byłam zmuszona do zamieszkania z ciotką. 'Zmuszona'? Hmm. To złe słowo. Ciotka Aude - siostra mamy - to wbrew pozorom bardzo urocza osóbka. Pod grubą skórą zapracowanej i niezależnej kobiety biznesu skrywa wrażliwą duszę pociesznej, domowej gospodyni. Mało powiedziane! Jej sernik bije na głowę wszystkie inne ciasta, przegania smutki i doprowadza kubki smakowe do stanu błogości. Czemu nie mieszkamy w Paryżu? Ciocia wyszła za mąż i postanowiła przeprowadzić się właśnie do Gandawy. Historia nie jest skomplikowana. Czemu więc nie przeprowadziłam się z Caroline do Henningsvær? To chyba oczywiste - poznała przewspaniałego chłopaka, zarabia pieniądze, zaczyna żyć własnym życiem. A ja, ja nie czułabym się komfortowo siedząc jej na głowie. Mimo rozłąki Caroline zawsze będzie najważniejszą osobą w moim życiu.
-Oh, witaj Odette! - zawwołałam do kotki, po czym wzięłam szczotkę i zaczęłam czesać jej mięciutką sierść. Mrucząc, rozłożyła się na moich kolanach. Siedziałam na dużym, białym, drewnianym łóżku przykrytym narzutą z koronki. Po trzech latach mieszkania u cioci Aude przywykłam do wyglądy tego pokoju. Stał się taki mój - bardzo go polubiłam po wprowadzeniu do niego małych modyfikacji poprzedniej zimy. Drewniane, jasne meble, dywan z frędzlami w stylu vintage, nieco wyblakły ale nadal ładny. Do tego mnóstwo haftowanych poduszek. W większości były to pamiątki po mamie, które pozwoliłam sobie zabrać z rodzinnego domu w Paryżu. Czułam się przez te wszystkie ozdoby spokojniejsza, czułam, że mama wciąż żyje, że jej cząstka została pośród tego całego chaosu jaki zapanował.
Jestem szczęśliwa tu gdzie właśnie się znajduję.
Odłożyłam ostrożnie szczotkę na etażerkę, tak aby nie obudzić Odette. Wzięłam ją delikatnie i ułożyłam na kocu leżącym w nogach łóżka. Podeszłam do sekretarzyka, na którym stał otwarty laptop. Własnie wydał z siebie dźwięk przychodzącego maila.
Od: Ciocia Aude
Do: Cloé
Temat: Ważne
Witaj kochanie!
Pomijam zbędne pytania, bo mam Ci coś ważnego do przekazania. Mam tylko nadzieję, że wzięłaś wszystkie leki i zjadłaś całe śniadanie - musisz jak najszybciej wrócić do zdrowia. Muszę się skoncentrować - szef cały czas mnie obserwuje, a wiesz jak bardzo zależy mi na awansie. Przejdźmy do rzeczy. Nie jest to dla mnie najłatwiejsza wiadomość i zdecydowanie wolałabym Ci ją przekazać na spokojnie, kiedy już będę w domu, najlepiej przy kolacji, ale to nie może dłużej czekać. Dostałam mail od dyrektora Twojej szkoły, że mają Cię przenieść. Proszę, tylko nie popadaj w histerię. Wiem dobrze jak dużo przeszłaś po śmierci Anny, ale nie możesz dłużej zostać z nami. Zacznij się pakować. Nie ma zbyt wiele czasu. Zabukowałam już bilety na samolot. Po prostu zacznij się pakować. Nie jestem w stanie nic na to poradzić.
Kocham Cię, Aude.
Zamurowało mnie. To tak jakby ktoś nagle uderzył mnie z całej siły. Jakby rzucił we mnie najcięższą rzeczą jaką miał pod ręką. Paraliż każdej kończyny. Przygryzłam zasuszone wargi, z których powoli zaczęła lecieć krew. Trzasnęłam klapą laptopa i usiadłam na łóżku. Dlaczego pakować? Dlaczego chcą mnie przenosić? Ile pytań bez odpowiedzi pojawiło się teraz w mojej głowie. Ile strachu i paniki.
Dłuższą chwilę zajęło mi doprowadzenie się do porządku. Przemyłam twarz zimną wodą, ale oczy dalej były zaczerwienione. Krew na wardze już dawno zakrzepła. Jedyną rzeczą o jakiej właśnie myślałam był Paryż. Myślałam o powrocie do naszej kamienicy, o tym ile wspomnień i pięknych chwil się z tym wiązało. W przypływie emocji chciałam nawet zadzwonić do Coraline, ale nie byłam w stanie. Nie chciałam okazywać żadnych emocji. Czułam się pusta. Nie było mi smutno. To co najgorsze już chyba minęło. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
Przeprowadzka do Belgii wiele zmieniła. Aude od zawsze była dla mnie wielkim wsparciem i od kiedy nie mieszkała już z nami, bardzo brakowało jej we Francji. Przez te trzy lata pobytu w Gandawie musiałam nauczyć się samodzielności. Musiałam nauczyć się walczyć z samą sobą aby przezwyciężyć strach. Jasne, Aude zajmowała się mną na tyle ile mogła, ale jako osoba zajmująca się i domem, i pracą podczas ciągłych wyjazdów męża nie miała dla mnie zbyt wiele czasu. Każdą wolną chwilę spędzałyśmy na popijaniu sprowadzanej z Chin herbaty, na słonecznej werandzie. Przywykłam do życia tutaj. Powiedziałabym, że nawet je polubiłam. Co prawda, to prawda - moje wewnętrzne ja utrudniało mi znalezienie sobie przyjaciół... bardzo tęsknię za siostrą. Nie miałam nigdy innej przyjaciółki. Ja najzwyczajniej w świecie boję się ludzi. Ale to nic. Uwielbiam przebywać sama ze sobą, ze swoimi myślami. Cieszyć się towarzystwem Odette, słuchać dźwięków wiolonczeli i czytać wiersze. Nie mogę obwiniać nikogo oprócz samej siebie za brak przyjaciół. Zdecydowanie wolę spędzić czas w ogrodzie niż wyjść gdzieś do galerii czy kawiarni.
Podniosłam się z łóżka na nowo wypełniona energią. Zawsze starałam się znaleźć pozytywy, jakieś światełko w tunelu każdej, jakby się mogło wydawać, złej sytuacji. Być może ta nie była zła. Może gdzieś indziej czekała mnie nowa, lepsza przyszłość?
Wyjęłam zza szafy zakurzoną, ogromną walizkę i rzuciłam ją na ziemię. Kłęby kurzu poszybowały w niebo, a huk obudził śpiącą Odette. Otwierałam kolejno wszystkie szuflady i starannie wyjmowałam z nich najpotrzebniejsze rzeczy, układając je w ciężkiej walizce. Właśnie zaczynało się coś nowego. To właśnie moja historia.
Chloe Papillon du Vert.''
Ktoś powie: ‚Nad czym tu się zachwycać - kupa plastiku z garścią włosów na głowie, owinięta w kawałek jakiegoś materiału, na dodatek za masę pieniędzy.
Ja odpowiem: ‚To bezbronna i niewinna istota o pięknych, głębokich oczach, włosach miękkich i gładkich niczym jedwab, delikatnej twarzyczce, przyodziana w kreację o jakiej zwykli śmiertelnicy mogliby tylko pomarzyć. Za własne, odłożone pieniądze, specjalnie na ten cel.
Posiadanie takiej kruszyny w swojej rodzinie jest czymś wyjątkowym. Nie posiadam jej w kolekcji. Zaczęła tworzyć część rodziny. Powiecie - oszalała, rodzina to nie plastikowa lalka. Rodzina to żywi ludzie. Dla mnie? To coś wyjątkowego. Zwykła rzecz stworzona z niezwykłą starannością i dbałością o każdy najdrobniejszy szczegół. To sprawia, że nie jest już taką ‚zwykłą rzeczą’. To zupełnie inny wymiar kolekcjonerstwa. Chęć opieki i zajmowania się czymś tak delikatnym i pięknym. Chęć posiadania małej przyjaciółki, towarzyszki. Chęć stworzenia jej własnego świata połączonego z moim własnym, podróżowania i zdobywania nowych doświadczeń. Jak bardzo boję się brać do ręki tak delikatne stworzenie.
Laleczka (w właściwie całkiem sporych rozmiarów lalka, bo ma aż 31cm) Pullip była moim marzeniem od ponad roku? Tak myślę. Jeśli pamiętam dobrze, w którymś z postów poruszałam temat tych lalek, opowiadałam jak z mamą przeglądałyśmy zdjęcia w internecie i wymieniałyśmy się opiniami, które podobają nam się najbardziej. Pamiętam też jak bardzo nierealnym marzeniem było posiadanie dla mnie takiej cudowności jaką jest Pullip. Mój zachwyt nad tymi lalkami trwa do dzisiaj. Strach przed pokazaniem mamie ceny jednej takiej lalki. Ile poświęciłam aby na taką lalkę zacząć zbierać - sprzedałam swoje Ever After High (nie wszystkie rzecz jasna) i Monster High. Ile miałam już okazji aby na taką lalkę sobie pozwolić ale pojawiały się inne priorytety. Teraz kiedy dojrzałam do tej decyzji i wszystko dokładnie przemyślałam 10 razy - zamówiłam. Dwie godziny siedziałyśmy z mamą wybierając tę idealną. Przeszukałyśmy cały internet, obejrzałyśmy wszystkie zdjęcia i... zamówiłyśmy.
Teraz tylko kwestia czasu - moment oczekiwania na kuriera jest najgorszy. Znacie to uczucie czyż nie? Następnego dnia po zamówieniu mojej małej dostałam wiadomość na messengerze od mamy z potwierdzeniem wysłania przesyłki i daty doręczenia szacowanej na wtorek, 27 lutego 2018 w godzinach porannych. To była jedyna myśl jaka siedziała w mojej głowie przez ostatnie dni. W szkole kompletnie nie mogłam się skupić. To jedyna myśl jaka dawała mi jakiekolwiek chęci do robienia czegokolwiek. Pierwsza rzecz na jaką czekałam tak bardzo jak nigdy wcześniej. Możliwe, że było takich chwil wiele, ale ta zdecydowanie mogłaby się z nimi równać.
Możliwość stworzenia jej własnej historii, sprawienia, że będzie wyglądać tak jak my chcemy... tak jak chce ona sama. Wymiana wiga, czipów, rączek czy ciałka... sama zmiana ubranek, czy (co jest najlepsze) możliwość uszycia dla niej pięknego stroju wymyślonego przez nas samych. Kiedy wymieniam się z mamą w szkole na messengerze zdjęciami inspiracji lalek po customie, to nie mogę przestać się uśmiechać. Zapisujemy najpiękniejsze znalezione w internecie stroje i lalki żeby nasza też mogła wyglądać tak idealnie - tak jak ja będę chciała. Żeby samą sobą opowiadała jakąś historię, żeby była sobą. To ważne. Jest najpiękniejszą i wyjątkową modelką z całej mojej rodziny lalek. Jest dla mnie czymś... kimś bardzo ważnym. Już nawet nie chodzi o jej cenę i wartość... jak cenna jest dla mnie, po prostu. Bo mogę się do niej przywiązać, bo razem z nią mogę spędzać czas. Mogę jej poświęcać czas. Wasza ‚kupa plastiku’ jest dla mnie ucieczką od szarej rzeczywistości.
Poznajcie Chloe.
Komentarze
Prześlij komentarz
To co napiszesz w komentarzu świadczy o tym ile posiadasz kultury. Bądźmy dla siebie mili! ♥