Jak ryba w wodzie
Witam i o zdrowie pytam!
Kurczę, nigdy nie wiem jak zacząć.
Jak się czujecie? Ktoś dostąpił tego zaszczytu i choruje w wakacje? Ja, całe szczęście nie.
Dosłownie chwilę temu wybyłam z łazienki, w której jak zwykle udało mi się zrobić saunę. Czy jest ktoś jeszcze, kto ma w zwyczaju przesiadywać w wannie ile się tylko da i czytać książki, czy tylko ja upadłam na głowę? W końcu wczoraj przyszedł siódmy tom przygód mojej ulubionej Flawii... samo się nie przeczyta.
Korzystając z wyśmienitej okazji, iż mój brat przesiaduje obecnie w niejakim Opolu, pozwoliłam czmychnąć do jego nory i odebrać skradzioną własność. Teraz działam na dwa sprzęty - jeden laptop do pisania a na drugim piąty sezon American Horror Story. Pozwoliłam sobie opuścić pół czwartego, wybaczcie. W końcu mogę poczuć słodki smak władzy - chociaż wszelako słodkie wytwory omijam szerokim łukiem.
Ostatnio brałam przykład z mojej przyjaciółki i minione dni spędziłam na przesiadywaniu w pidżamie oglądając seriale i czytając. Od razu po przyjeździe wpadłam do niej na noc - przesiedziałyśmy do czwartej na podwórkowej huśtawce i oglądałyśmy filmy. Powiem Wam, że to genialny sposób - rześki wiatr nie pozwalał nam zasnąć, co najprawdopodobniej nastąpiłby od razu gdybyśmy były owinięte w ciepłe kołdry na miękkim łóżku z laptopem w nogach. Myśmy się trzy tygodnie nie widziały!
Poprzednią noc pozwoliłam sobie zaszaleć. W ogóle ostatnio pozwoliłam sobie zaszaleć, począwszy od zrobienia nie byle jakich zakupów a skończywszy na pizzy o zaszczytnej nazwie Las Vegas. Zdążyłam się zorientować, że moja mania na lalki ma swoje różne etapy. Aktualnie jestem chyba na tym, przy którym z zaciętością przeglądam aukcje na Olx bądź Allegro i oddaję się w całości malowaniu dodatków i gotowaniu włosów. Tak, to zdecydowanie najprzyjemniejszy ze wszystkich etapów. Powróćmy do wczorajszej nocy - siedziałam do trzeciej i malowałam. Kręgosłup krzyczał: IDŹ SIĘ POŁÓŻ!, oczy błagały: DO SPANIA!, ale ja wytrwale siedziałam z mikroskopijnym pędzelkiem w dłoni i stosem farb. I teraz zasadnicze pytanie - co malowałam skoro wszystko co się dało zostało pokryte farbą? No i tu podaję Wam odpowiedź jak na tacy - nowiutkie (nie zaraz takie "nowiutkie") lalki.
Lubię zostawiać nutę niepewności dlatego ich ilość do następnego wpisu pozostanie tajemnicą. Jedyna oczywista sprawa - są to panie (i, o dziwo, panowie) ze Straszyceum. Sądząc po tym co piszę - w liczbie przekraczającej jeden. Zaczęłam również nowy projekt i zaraz po opublikowaniu notki siadam do biurka i zabieram się do pracy. Zostały mi jeszcze dwa odcinki!
Jutro wyjeżdżam na weekend, dlatego też zdecydowałam się na danie znaku życia teraz, a nie później, kiedy może się okazać, że będzie już za późno.
Warunki niesprzyjające, ale z pomocną dłonią mamy jestem w stanie powiedzieć, że nie wyszło źle. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i w czyjeś gusta trafiłam. Lagoona i tak będzie miała dla mnie najpiękniejszą buźkę ze wszystkich panien.
Teraz już życzę miłej nocy, lub jak kto woli - dnia. Zmykam i do następnego!
Komentarze
Prześlij komentarz
To co napiszesz w komentarzu świadczy o tym ile posiadasz kultury. Bądźmy dla siebie mili! ♥