Pullip Tiphona - kompendium wiedzy zbędnej i niezbędnej

Witam witam i o zdrowie pytam! (Przywitanie niczym mój dziadek :D).


Myślę, że post dosyć długo wyczekiwany (?), dajcie znać czy ktoś czekał na to, aż Chloe się z Wami przywita. Nie chcę tu pisać za dużo jakichś mniej lub bardziej ważnych rzeczy z ostatniego czasu, wiecie, te smęty o moim życiu - po prostu na to jest miejsce w innych postach... wybaczcie Ci co lubią czytać o tym co się u mnie dzieje :>.

Po tytule już pewnie wywnioskowaliście, że chciałabym zająć się tematem najważniejszej dla mnie lali jaką aktualnie posiadam w swojej skromnej kolekcji - Pullip. Jestem kompletnie nieprzygotowana jeśli chodzi o rzeczy, od których bym chciała zacząć i co poruszyć - musi być jasno i przejrzyście, ponadto będzie całkiem sporo zdjęć także przygotujcie się na jeden wielki spam zdjęciowy. Z góry przepraszam za chaos jaki może zapanować w tym co napiszę... liczę tylko, że o niczym nie zapomnę i nie dam żadnej plamy jeśli chodzi o moją jeszcze nie do końca pewną wiedzę w tej dziedzinie lalkowania.

O tym wszystkim co działo się jeszcze przed zakupem lalki pisałam w poście tym takim jakby... powitalnym. Z historią Chloé. Dlatego tutaj nie będę się powtarzać. No to zaczynamy!


  1. Strona, z której zamawiałam:   
Bardzo dużo myślałam nad stroną, z której lalkę mam zamówić. Przerzuciłam cały internet do góry nogami w poszukiwaniu najbezpieczniejszego rozwiązania, bo to było dla mnie priorytetem - nie chciałam dostać kota w worku, ani też jakiejś uszkodzonej sztuki, czy zupełnie innego modelu. Pierwsze co sprawdzałam, to OLX bo tam jakiś pan sprzedawał już sprowadzone sztuki, a ja na OLX często coś sprzedaję, czy kupuję, więc wydawało mi się, że tak będzie najszybciej i najprościej... tylko zawsze trzeba uważać, bo ludzie są naprawdę różni. Niestety, nie było takiej, którą bym chciała. Pojawiła się druga opcja, czyli stronka Amerykanos, która również była opcją do zaakceptowania, ale po dłuższych namysłach z moją mamą, stwierdziłyśmy, że wolimy nie ryzykować - w końcu paczka szłaby zza oceanu, czekanie trwałoby wieczność... odpada. Ostatnią stroną jaką wzięłyśmy pod uwagę była pullipworld.com. Już od bardzo długiego czasu sporo przesiadywałam na tej właśnie stronie przeglądając oferty, wczytując się we wszystko dokładnie i ze szczegółami. I właśnie z tej strony zamówiłyśmy. Wcześniej sprawdziłam czy jest możliwość wysyłki do Polski i jakie są koszty tego wszystkiego. I tak sprytnie możemy przejść do następnego punktu. :D (Dodam jeszcze, że z językiem angielskim na stronie można sobie łatwo poradzić, ewentualnie skorzystać po prostu z jakiegoś słownika internetowego, ale myślę, że nie jest się łatwo zgubić przy tych wszystkich krokach zamawiania... wygląda to tak jak na każdej innej stronce.)

     2. Koszty i czas oczekiwania:

Jeśli chcecie wczytać się sami w koszty przesyłki - wszystko można znaleźć na stronie głównej. Zjeżdżacie na sam dół gdzie jest tytuł 'CUSTOMER SERVICE' i pod nim zakładka 'Shipping & Delivery'. Powinna wyświetlić się Wam lista krajów, do których są wysyłane lalki, obok cena przesyłki w euro i wartość paczki, od której przesyłka będzie darmowa. W przypadku Polski jest to: 14,95 euro za przesyłkę i od 350 euro za przesyłkę nie musimy płacić. Jeśli chodzi o czas oczekiwania to nie pamiętam ile to było dokładnie i jestem zbyt leniwa żeby to sprawdzić :D. Na pewno zmieścili się w siedmiu dniach, pamiętam, że zamawiałyśmy ją chyba we czwartek, a przyszła we wtorek, czyli tak z sześć/pięć dni około to idzie jeśli mnie moja matematyka nie zawodzi. Dla mnie jest to czas jak najbardziej na plus - pięć dni czekać na paczkę z weekendem pomiędzy, to bardzo dobry czas. Nie mogę sobie wyobrazić jak rwałabym włosy z głowy czekając na lalę, która szłaby nie wiadomo ile z Ameryki! :D

   3. Moja opinia na temat strony:

Cieszę się, że właśnie stamtąd zamówiłyśmy moją lalkę. Naszą w zasadzie, bo mama też się z nią bardzo lubi :P. Wszystko tam jest przejrzyste, czytelne i bez problemu można poradzić sobie z zamawianiem. Tylko trzeba bardzo uważnie wszystko czytać. Co do asortymentu - oczywiście, że zdarzają się przedmioty wyprzedane, ale jest to zrozumiałe. Na szczęście można wybierać w bardzo ładnych dodatkach, także... ja jestem zadowolona. I teraz z czystym sumieniem mogę Was zapewnić - nie, nie przysłali mi ziemniaka, ani kota. Za to dostałam kupę folii bąbelkowej i styropianowych chrupków XD.

   4. Story time! 

No dobrze, wszystko ładnie, cacy, bez zarzutów, lalka cała i zdrowa... ale, ale. Nie tak prędko. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie... kurier. Nie mało mama się z nim naużerała, nie obyło się oczywiście bez dzwonienia do firmy i składania skargi. Już Wam mówię co się stało. Szanowny pan kurier postanowił dosłownie WRZUCIĆ moją paczkę pod numer domu X, kiedy ja mieszkam pod numerem Y. Lalka wylądowała u sąsiadki mieszkającej na przeciwko - niezrównoważonej staruszki, która była w psychiatryku... teraz się pewnie zastanawiacie, gdzie ja mieszkam XD. Eh... wracając - pan kurier pozostawił przesyłkę na skrzynce z gazem. Tak o. Po prostu. J A K  T U   S I Ę  N I E   Z D E N E R W O W A Ć. No powiedzcie mi. Nie wziął żadnego podpisu, nie było żadnego potwierdzenia. Najlepsze jest to, że w systemie odnotowano, że paczka dotarła o godzinie 9, do mojej mamy został wysłany mail... była godzina 11, a paczki nadal nie ma. Przecież z tym pudłem mogło się stać wszystko. Mógł sobie ktoś przejść i to najzwyczajniej w świecie zabrać, bo czemu nie - jak leży karton, to tylko brać. Niczyj. Oczywiście mama zrobiła awanturę i kurierowi i jakiejś pani jeszcze, ale wolę nie wnikać w szczegóły. Szczęśliwie odebrałyśmy lalkę od owej sąsiadki, która akurat przyjechała do domu ze swoją mamą. Kurczę... nie życzę Wam takich przygód, bo ja myślałam, że dostanę zawału, a moja mama że coś zaraz rozniesie w powietrze.

Nie wiem o czym jeszcze jest warto wspomnieć - myślę, że wyczerpałam temat, natomiast jeśli będzie coś do wyjaśnienia, to śmiało piszcie. Odpowiem na wszystko dokładnie przy okazji innych postów.

Z takich innych ciekawostek (bo ah, nie mogę się oprzeć i nie napisać czegoś z 'co tam u mnie słychać'), to dzisiaj nareszcie zajęłam się moją nową lokatorką z obozu monsterek. Mam zamiar przerobić i odnowić ją tak na całego i bardzo dokładnie, dlatego spędzę noc w białych rękawiczkach poplamionych już farbami i pędzelkiem w ręku... :>
Co do moich ostatnich potyczek ze sprzedawaniem gromadki Everek na OLX - zostało mi tylko sześć panien. Pozwoliłam sobie do mojej stałej kolekcji przyłączyć jeszcze tylko jedną lalkę na prośbę mamy. W końcu to jej ulubiona - Ashlyn Ella. Stoi sobie nareszcie ładnie obok Huntera. Powiem Wam, że uwielbiam sprzedawać lalki. Jeszcze nic nie dało mi tak wielkiej radości jak sprzedawanie lalek, szczególnie jeśli kupują je ode mnie kolekcjonerki. Serdecznie chciałabym pozdrowić Panią Małgorzatę z www.margaretann.pl, która po prostu napisała do mnie wiadomość, przemiłą, w której pogratulowała mi tak wspaniałej kolekcji. Kiedyś nawet jedna z moich lalek trafiła w jej ręce i chyba nadal gości na jej półce. Jeju, robi mi się tak miło! :> Ponad to, odbyłam lalkową rozmowę z inną Panią, której córka również jest zbieraczką, odpowiedziałam na parę pytań i Pani podsunęła mi pewien pomysł - jako, że jestem mniej lub bardziej uzdolniona plastycznie i z włosami też sobie jakoś radzę... odświeżyć twarz i ubranka to dla mnie nie problem - w wakacje chyba otworzę małą przychodnie dla tych panien ( i panów jeśli takie przypadki się pojawią), które potrzebują nieco życia. Taki salon metamorfoz. Jeszcze nie wiem jak to nazwę, ale coś kreatywnego mi wpadnie do głowy. Uwielbiam się zajmować lalkami, jest to w końcu część mojej pasji, a jeśli miałabym możliwość tchnąć życie w czyjąś lale, to tylko się cieszyć! Zajęłabym się tym bliżej wakacji, bo jak wiecie w roku szkolnym całkowicie odpada jakiekolwiek malowanie i metamorfozy. I tak ostatnio już przesadziłam z odnawianiem mojej własnej półki, a co dopiero dzisiaj, kiedy mam zamiar zająć się dodatkami nowej lokatorki. No ale muszę sobie czasem odreagować, czyż nie?

Dobrze - teraz możemy przejść do drugiej ważniej części posta, czyli zdjęć, bo jak zwykle zaczęłam odbiegać od tematu. Postaram się Wam jak najbardziej przybliżyć szczegóły Pullip Tiphony. Zdjęcia są jakie są, ale mam nadzieję, że chociaż trochę oddadzą jej rzeczywiste piękno. 

Informacje o lalce:

Cena: 165 euro (za tyle ja kupiłam swoją lalkę, ale ceny wszędzie są różne)
Data wydania: Lipiec 2010
Typ ciałka: 4
Wig w kolorze jasny blond, z grzywką, lekko falowane długie włoski. Dodatki jakie posiada, to oczywiście: czarne buciki, torebka z materiału imitującego skórę, opaska z kokardką, stojak i karta kolekcjonerska.
Pullip Tiphona została stworzona w kooperacji z modową marką Innocent World i ma na sobie kultowy model sukienki Pompadour.

Aktualnie moja Chloé jest przebrana w ogrodniczki, różowe podkolanówki, białe buciki i golf w paski zabrany paniom My Scene. Z biegiem czasu będą się pojawiały posty z jej zdjęciami jakie uda mi się cyknąć w wolnej chwili, czy to telefonem, czy aparatem, wiecie - takie naturalne i codzienne, żeby Wam pokazać jak jej się u mnie żyje. Cały czas jest na swoim stockowym ciałku, ale zbieram się do zakupu Obitsu 27cm, dlatego jeszcze nie zabieramy się z mamą za szycie ubranek, bo wolimy mieć pewność, że wszystko będzie pasowało jak ulał. Jestem w 99% pewna, że w kolorze white, bo przepatrzyłam sporo zdjęć, tylko nad rozmiarem biustu muszę pomyśleć. S lub M. Tego jeszcze nie wiem XD. 
 Tak wyglądała paczka zaraz po otwarciu. Brak kota i chyba brak ziemniaka.
 A oto ciuszki i butki jakie zamówiłam dla mojej lali żeby nie niszczyło się jej stockowe ubranko tak szybko. Jest ładnie ułożone w specjalnym pudełeczku na rzeczy dla Pullip.
 Powolne wynurzanie :D
















Te pierwsze zdjęcia znajdujące się w tym poście były robione tego samego dnia gdy lalka przyszła, bo nie mogłam odkładać jej rozpakowywania na inny dzień, dlatego wybaczcie za jakiekolwiek nieostrości lub dziwne kolory.











































 A tutaj porównanie z moją łapką.


















































 Tutaj karta kolekcjonerska, bo zapomniałam dać jej na początku :P.





Uff! To tyle ze zdjęć. Mogłabym rozdzielić tego posta na dwie części, ale wolałam żeby wszystko było w jednym, bez późniejszych problemów i zbędnego szukania. Nadal nie mogę uwierzyć w fakt, że mam takie cudo jakim jest Pullip Tiphona. Każdy detal, szczegół... przecież to jest arcydzieło. Mistrzostwo. Mam nadzieję, że zdjęcia są na tyle dobre, że możecie zobaczyć mniejsze szczegóły ubioru. Dwa słowa - lalka idealna.

Dziękuję za każdy komentarz, robi mi się niezmiernie miło gdy to wszystko czytam. I odwiedzin również jest więcej, co naprawdę dodaje mi motywacji. Mam nadzieję, że ta recenzja była dla Was jakkolwiek przydatna i nie zanudziliście się za bardzo :>.
Miłego dnia/wieczoru i do następnego! <3

Komentarze

Prześlij komentarz

To co napiszesz w komentarzu świadczy o tym ile posiadasz kultury. Bądźmy dla siebie mili! ♥

Popularne posty