You can't believe
Witam wszystkich tego cudownego pierwszego dnia wiosny!
Co ja gadam. Pora na kolejnego nocnego posta!
Specjalnie czekałam dzisiaj do północy aby pisać to w pierwszy dzień wiosny. Ale zaraz, zaraz... gdzie tak właściwie się ona podziała? Nie wiem jak jest u Was, ale ja nadal mam śnieg na podwórku. Grr. Jestem z tych osób, na których humor czy nastrój ma wpływ własnie pogoda lub pora roku. Osobiście nigdy za wiosną nie przepadałam, za Wielkanocą... niby to ciepło, ale jednak jeszcze nie bardzo. Wole konkrety. Natomiast każda zmiana temperatury na nieco wyższą niż minus dziesięć jest, nie ukrywajmy, znacznie lepsza. Ale koniec o pogodzie - jestem winna wyjaśnienia. C o t u r o b i z i m o w a s e s j a?! Przeczytajcie dokładnie szóste zdanie tego posta. Już wszystko jasne? No to pięknie. :D
A tak na serio... no nie mogłam się oprzeć pokusie i nie zrobić jakiś fotek na śniegu naszej córki yeti. (Kto mnie śledzi na instagramie ten ma lepiej, bo widział pierwsze zdjęcia :>). Zdaje się, że w tamtym roku (lub jeszcze tamtym, tamtym) sesje śniegową dostała panna everka. W tym przyszła pora na zimowy klasyk - Abbey w śniegu. Dajmy poczuć się jej jak ryba w wodzie... yeti w śniegu.
Powiem Wam, że jak normalnie robienie zdjęć jest często przyjemne, czasem może irytujące, gdy lalka wyjątkowo nie chce współpracować, to ta? To była szkoła przetrwania. No dobrze - nie wyprawa na K2, ale było wystarczająco zimno, żebym nie mogła poruszać kończynami. Niestety, ale w rękawiczkach się nie da, a przynajmniej nie w takich jakie ja posiadam.
Weekend minął mi całkiem spokojnie, jak pisałam ostatnio - siedziałam od środy w domu, bo jakaś grypa się do mnie przywlokła. W sobotę pojechaliśmy do restauracji na osiemnastkowo-urodzinowy obiad z rodzinką, a potem zjedliśmy tort w domu. Nie dość, że był piękny, to jeszcze pyszny... tak, spróbowałam cienki pasek :> Mniam! Aktualnie już trzeci dzień jestem bez cukru, no i próbuje do wakacji. Aj jak ja uwielbiam takie wyzwania! Ale jak dałam radę trzy miesiące? Trzeba próbować, nawet i sto razy.
Jak się nie chodzi do szkoły, to trzeba nadrobić lekcje - właśnie pod takim hasłem spędziłam resztę weekendu. Z jednej strony dobrze tak być czasem chorym, wyspać się i tylko leżeć, ale z drugiej, nadrabiania jest potem tak bardzo dużo, że do tej pory nie przepisałam niektórych rzeczy (lub szanowna klasa nie raczyła o nich wspomnieć i muszę zgłaszać kropki, eh). Ten tydzień pod względem nauki i ilości rzeczy do zapamiętania przerasta moje wszelkie możliwości. Wczoraj spędziłam miłą noc z powtórką 24 lektur z dwóch klas. Poszłam spać dokładnie o drugiej dziesięć... no i dwa kubły kawy nieuniknione, aby przypadkiem nie zasnąć na teście z geometrii. Ale dość o szkole, bo aż mi się niedobrze robi (no chyba, że to przez te pięć szklanek herbaty owocowej przywiezionej z Chin, które wypiłam chwilę temu :D).
Dzisiaj chciałam poświęcić czas na pisanie tutaj. Uwielbiam to robić. I tak, znowu chcę podziękować za niesamowite komentarze pod ostatnim postem. O mało się nie popłakałam! Wyobraźcie sobie przeczytać miłe słowa od osoby, której się praktycznie nie zna. Uczucie nie do opisania. Dziękuję <3.
Piosenka (no skoro już jesteśmy w tym zimowym klimacie, to czemu nie?)
Po poście, w którym wspominałam o Ever After High, postanowiłam zajrzeć do owej szuflady pod łóżkiem. Nie wiem kompletnie jak zacząć ten temat, bo z jednej strony to dla mnie trudne, jako kolekcjonera, a z drugiej ciekawe. Jednocześnie jest mi szkoda, ale czuję niesamowite szczęście.
13 lalek z mojej kolekcji Ever After High idzie w świat... na sprzedaż. Sama zastanawiam się czy dobrze robię, ale przemyślałam to dosyć dokładnie i uważam, że lepszej decyzji chyba podjąć nie mogłam. Po pierwsze - dlaczego mają leżeć? Nie po to wydawałam na nie pieniądze, żeby chowały się w szufladzie. Tak - każda z nich jest wyjątkowa i piękna na swój sposób. Żadnej z nich nie dyskryminuję, nic z tych rzeczy. Wygląda to tak, że pozostało ze mną sześć panien i jeden pan także nie pozbywam się całej kolekcji - co to, to nie. Nigdy w życiu. Nad wyborem lalek, które zostaną również się zastanawiałam dosyć dokładnie i przemyślałam wszystkie argumenty - dlaczego ta akurat ma pozostać na mojej półce. Drugim powodem oczywiście były pieniądze,,, ale to chyba oczywiste. Jestem osobą oszczędną i staram się 'zbierać' niż 'rozrzucać'. Chciałabym żeby lalki trafiły w dobre ręce... a co zrobię z oszczędnościami? Mam parę pomysłów w co zainwestować, lub na co zbierać. Nie chciałabym ich wydać od razu na inne lalki, które w danej chwili mi się podobają. Postanowiłam sobie, że zakup każdej następnej będzie dobrze przemyślany. Tak żeby nie musiała się ona później marnować w zamkniętej szufladzie. Przede wszystkim ma cieszyć oko i dawać radość z możliwości eksperymentowania z fryzurą, dodatkami i pozami podczas sesji... no dobrze - zacznijmy może od tego, czy ktokolwiek kupi te moje lalki. Ogłoszenie dałam na OLX pod nazwą Ever After High - wyprzedaż kolekcji. Pożyjemy zobaczymy.
Źle się czuję, gdy lalki leżą schowane gdzieś w ciemnej szufladzie. Po prostu chcę im dać nowe życie. Może ktoś się nimi zajmie lepiej? Co prawda, swego czasu, (głównie w wakacje) zajmowałam się repaintem dodatków, natomiast teraz nie mam na to czasu. Wrócę do tego, ale aktualnie wszelkie prace zostały zawieszone, poza tym muszę pomyśleć nad jakimiś lepszymi farbami, w ogóle nad nowymi farbami. Sprzedaję lalki z pomalowanymi dodatkami i nie jest mi ich szkoda. Może komuś dzięki temu się bardziej spodobają. Są przez to bardziej wyjątkowe, bo włożyłam w nie swój cenny czas i cierpliwość.
Zrobiło się dosyć refleksyjnie i melancholijnie, więc na osłodę chciałabym wspomnieć, że wczoraj do mojej kolekcji potworków, prosto od koleżanki z klasy, wpadła lalka, której zamierzam dać nowe życie. Na razie leży na parapecie i czeka na dzień wytchnienia, podczas którego będę mogła się w spokoju nią zająć. Powiem tak - nigdy nie spodziewałabym się po sobie, że kupię właśnie tę lalkę. Jak na razie pozostanie w kolekcji, myślę że na dosyć długo. Post oczywiście w trakcie przygotowywań.
Już dwadzieścia cztery minuty po pierwszej, a ja tylko ziewam co trzy sekundy... Tak wiele jeszcze siedzi mi w głowie i zawsze czuję jakiś niedosyt kończąc posta. Mam wrażenie, że nie napisałam o wszystkim co chciałam i chciałabym coś jeszcze dodać, ale to i tak bardzo dużo. Nie pozostaje mi nic jak zostawić Was z pozostałą częścią zdjęć. Uważam, że wyszły naprawdę ślicznie. Modelka genialnie się wpasowała :D. Wasze zdanie o moich sesjach jest naprawdę cenne i docenię każdą krytykę, czy słowa pochwały. Osobiście jestem dumna z tych zdjęć. Nie wszystkie są idealne, ale podobają mi się. Jedno nawet jest na tapecie mojego telefonu :>.
To zdjęcie bardzo mi się podoba, nie wiem nawet czy nie najbardziej z całej sesji. W ogóle te zdjęcia z tłem drewnianych drzwi wyszły wyjątkowo ładnie.
Miłego dnia i do następnego!
Jejku! Cieszę się, że ta Abbey jest teraz u mnie! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń