Wypadałoby się ogarnąć
Witam wszystkich w ten piękny wieczór!
(Albo dzień. Jak kto woli.)
Pozbyłam się do reszty długich paznokci, brzmi to dosyć brutalnie, ale profesja tego ode mnie wymagała. Palce mi potrzebne do grania na skrzypcach. I właśnie to robiłam przez ostatnie dni. Grałam, grałam też na gitarze mamrocząc sobie marne piosenki pod nosem... i wiecie co? Byłam w siódmym niebie. Ba, może nawet w ósmym. Dwa miesiące przerwy to jednak bardzo dużo. Na szczęście z tym jest jak z jazdą na rowerze - nie zapomina się grania. Dość, że teraz trochę cierpię, bo odciski mam niemiłosierne. Co to oznacza? Trzeba grać więcej żeby utwardzić opuszki. No ale koniec o graniu co by Was tu nie uśpić.
Ostatnie wieczory (noce?) mijały mi dosyć przyjemnie, tylko że jak się plotkuje do 2 to później zegar biologiczny nie wie czy organizm żyje w Afryce, czy na księżycu. No i tak dni miałam bardzo leniwe i pełne spania, za to wieczory wypełnione śmiechem i nawijaniem makaronu na widelec.
Dzisiaj można powiedzieć, że mam wolne. A jak wolne to wpadam tutaj. I będę miała coś przyjemnego dla oka, bo kilka (właściwie to całkiem sporo) zdjęć z tamtych wakacji. Zobaczycie część metamorfoz lalek (bo nie wszystkie mi się tu zmieszczą, byłoby tego zbyt dużo). Uważam, że to całkiem w porządku sprawa pokazać Wam nawet najmniejsze zmiany jakie zaszły w lalce.
Co do metamorfoz - teraz jakoś czuję się natchniona - poruszę coś co jest bardzo związane z ogólnym wizerunkiem lalek. Jak wiecie, lub nie, maniakalnie jestem w stanie przeglądać OLX i szukać laleczek na moją półkę, bądź po prostu takich, które dla własnej przyjemności mogę odnowić i sprzedać. Ale ludzie, szanujmy się. Może i ktoś nazwałby mnie cudotwórcą, ale jeśli lalka wygląda jakby wyszła z pralki i sekundę przed zrobieniem zdjęcia do ogłoszenia walnął ją piorun to ja dziękuję. Pół biedy jak ktoś nic nie napisze, albo wrzuci z łaski 'sprzedaje lalki bo curka się nie bawi' (błąd celowo). Ale jak widzę 'lalki w stanie idealnym' to ja się pytam jak wyglądają w tej skali lalki 'w stanie w porządku'. Zgrozo.
No i właśnie dlatego ostatnio ubogo u mnie z jakimikolwiek aktualizacjami półki Monster High, Ever After High tym bardziej. Uciekam w dyniogłowe, bo to po prostu majster sztyk (tyle, że cena już mniej). Ale z drugiej strony co to za frajda - wyciągam lalę z pudła i siup na stojak. Co prawda to prawda - wyciąganie z pudła i ustawianie na stojaku to też czysta przyjemność. Tylko że ja chciałabym doskonalić swoje umiejętności w repaincie. Ubolewam też, że nie mam w okolicy żadnych sklepów z typowymi rzeczami, które serio przydałyby mi się do pracy. Marzy mi się taki craft store, w którym znajdę wszystko, począwszy od pędzli rozpylających farby aż po lakiery, materiały, igły i nici. Niestety trzeba przeszukiwać internet żeby takie bajery znaleść.
Ostatnio też wkręciłam się w kanał na YouTube Poppen Atelier / Doll Art Studio. Jakie tam cuda Pani tworzy to czapki z głów i chylę czoła. Chciałabym ćwiczyć i pracować bardzo dużo aby dojść do takiego poziomu... ale też czuję się ograniczona przez brak przyborów. Mam swój mały zestaw nowicjusza i wiem, że powinnam dochodzić do perfekcji na tym co mam, ale jeśli coś nie idzie do przodu to czuję się zniechęcona. Na razie mam trzy OOAKi i kto wie, może któregoś dnia stwierdzę - a co mi tam - zmywam i robię od nowa. Ot sztuka.
Ale dość gadania. Łapcie zdjęcia monsterek!
Przed:
Po:
Jako pierwsze na tapetę idą Panie Rochelle i Frankie, uciekinierki z Upioryża. Scaris to w zasadzie jedna z moich ulubionych kolekcji. Na zdjęcia z gargulicą nałożył mi się jakiś dziwny filtr, trochę mi to przeszkadza, ale mam nadzieję, że Wy przeżyjecie. Z włosów Rochele pozbyłam się znienawidzonego klejogluta i w zasadzie cała reszta standardowo - wrzątkowanie, poukładanie wszystkiego na soim miejscu. Lala jest w mojej prywatnej kolekcji. Zdziwicie się - sprzedałam Basica a zostawiłam Scaris - jak wspomniałam, moja ulubiona kolekcja. Zajmuje zaszczytne miejsce obok Catrine.
Z Frankie miałam więcej zabawy, bo oprócz ogarnięcia włosów (które swoją drogą wyszły nieziemsko gładkie), pomajstrowałam z dodatkami. I tak oto powstały podrasowane kozaczki. Kozackie kozaczki. Robią, ha, piorunujące wrażenie :D. Frani już ze mną niestety nie ma, ale jak na tak niedocenianą lalkę stała u mnie całkiem długo, tak bardzo mi się spodobała.
Na drugi ogień idą, uwaga, Frankie i Abbey Ghouls Rule.
Katastrofalne przed:
Po spa:
To niesamowite światło...
No i tu już zaczęłam przekombinowywać (nie ma takiego słowa chyba nawet) z filtrami.
Lalkę Frankie w tej kolekcji również uważam za niedocenianą, a okazała się być bardzo ładnym wytworem. Sama przed jej posiadaniem miałam jakiś taki stosunek do niej, powiedziałabym, nijaki. Ani mnie nie zachwycała zbytnio, taka kolejna Frankie.
A tu się okazało, że lala ma potencjał i jest w niej coś intrygującego. Odnoszę wrażenie, że różni się od takich przeciętnych monsterek, chociażby strojem. nie wiem czy łapiecie to co ja, ale intryguje mnie ta lalka bardzo. Niestety poszła na sprzedaż i ma już nowego właściciela.
Za to Panienka Yeti - piękność. Ale to chyba widać po ilości zdjęć, że podbiła moje serduszko. Tutaj tak samo jak z Rochelle - sprzedałam Basic, a została ze mną właśnie Śnieżynka w tym niesamowitym stroju. Uwielbiam tę Abbey i cieszę się, że mam ją w swojej kolekcji.
Zbyt wiele też z dziewczynami nie trzeba było robić. Trochę się śmiałam, że Frankie to w zasadzie wygląda tak jak powinna, bo te jej włosy tak czy siak są naelektryzowane i roztrzepane. Czy to przed, czy to już po moim spa.
I to byłoby tyle na dziś. Wyszedł mi ten post całkiem sporawy, ale mam nadzieję, że Wam się spodobał. Liczę też, że i metamorfozy Wam się podobają.
Miłego dnia/wieczoru i do następnego!
Lalki po metamorfozie wyglądają wystrzałowo. Zwłaszcza Frankie przypadła mi do gustu. Nie wiem czemu, ale przypomina mi trochę Whitney Houston xD.
OdpowiedzUsuńZ dyniogłowych też się da ooaki robić ;) tylko trzeba się trochę pomęczyć ze zmywaniem makijażu.
Mnie ani trochę nie przynudza słuchanie o graniu na instrumentach. Pocieszyłaś mnie, że z tym jak z jazdą na rowerze. Od początku liceum nie wzięłam się za nic nowego na fortepian. A teraz się zebrać nie mogę. Znając życie, wena nawiedzi mnie pewnie na czas nauki. Taki klasyk :)
No i prawie zapomniałam: pokazuj te lalki, ciekawa jestem xDD
OdpowiedzUsuńMiło popatrzeć na te metamorfozy, a jest na czym zawiesić oko! Moje serce skradła Abbey, w tym świetle wygląda niesamowicie <3
OdpowiedzUsuńJa niestety z lalkowania musiałam zrezygnować ze względu na brak czasu i inwestycję w inne hobby. No, ale nadal frajdę sprawia mi samo patrzenie na wszelkie perypetie z lalami w roli głównej :D