Dzień dobry maj
(Miało być ,,Pożegnanie kwietnia'' ale już się wczoraj nie wyrobiłam :P)
Rozpoczął się nowy miesiąc, kwarantanna trwa w najlepsze a pasja do lalkowania odżyła na dobre i aktualnie osiągnęła punkt kulminacyjny. Teraz tylko żeby się na nim utrzymała.
Dzisiaj taki trochę misz-masz, bo ani nie będzie konkretnej sesji, ani jakiejś wielkiej metamorfozy. W zasadzie ten post nawet nie będzie skierowany konkretnie pod czytelników tylko trochę bardziej do samej siebie.
Nigdy nie robiłam jakiś rzewnych podsumowań, list z postanowieniami, to nie do końca w moim stylu. Jednak dziś naszło mnie na szybki przegląd tego, co działo się w kwietniu.
Na pierwszy rzut oka mogłabym stwierdzić, że nie działo się nic. Pobudka o 8, śniadanie, lekcje do 15, chwila dla siebie na ruch, rowerek stacjonarny lub trening z Chodą, wieczorna toaleta, no i nur do łóżka z laptopem w seriale, zdjęcia i surfowanie po lalkowych stronkach. Jak widać - nic ciekawego.
Ale pośród tych wszystkich monotonnych dni łapałam się jakiś różnych aktywności i parę prac nawet udało mi się zakończyć. (Nie będę sobie wspominać tego wszystkiego chronologicznie tylko tak jak mi się przypomni.)
Rzecz, z której jestem zadowolona i nawet nie spodziewałabym się, że kiedyś ujrzy światło dzienne, to nagranie filmiku i wstawienie go do internetu. Jak mówiłam - bawienie się w youtuberkę to nie moja bajka, ale bardzo jestem zadowolona z tych dwóch mini-produkcji, które umieściłam na kanale. Jest to pewien rodzaj pamiątki i śladu po mojej działalności internetowej. Spróbowałam swoich sił w nagrywaniu i montowaniu, co jeszcze kilka lat temu było dla mnie czarną magią i sprawą nie do ogarnięcia.
Z pierwszym z filmików wiąże się moja praca nad starymi figurkami zwierzaków Littlest Pet Shop. Zrobiłam szybki skok w przeszłość wspomnieniową parę i dałam tym słodzinom "nowe życia". Teraz są czyste, odmalowane i gotowe do dalszej zabawy, dodatkowo część z nich, które mają wartość sentymentalną, trafiła na półkę. Za każdym razem gdy biorę się za odnawianie jakiejś zabawki to mam taką myśl - 'a może ktoś się jeszcze będzie tym bawił, może za kilka lat odnajdę pudło na strychu i powspominam beztroskie czasy... być może nawet obdaruję tymi zabawkami moje dzieci?'.
Wyszła mi całkiem spora armia XD
Nawiązując do strychu - posprzątałam go. NARESZCIE. Jest dość sporych rozmiarów i, jak każdy pewnie strych, był okropnie zagracony. Nie mogłam jakoś pogodzić się ze świadomością, że te kilkanaście lat zabawy leży porozrzucane po różnych pudłach i się niszczy. Wyzwanie było o tyle trudne, bo mój o trzy lata starszy brat zgromadził pokaźne kolekcje modeli samolotów, samochodów, ciężarówek, czołgów i, o zgrozo, ogromne pudła Lego. Kilka dni spędzone na strychu przyniosły owocne efekty - przede wszystkim pokazała się podłoga (xd), ale i odnalazłam kilka zaginionych dodatków lalkowych... niestety nie te, których potrzebowałam, ale dobre i to.
Udało mi się też dokończyć renowację Barbie i My Scene, z czego jestem niezwykle zadowolona. Już myślałam, że nigdy nie dobrnę do finału, ale o dziwo, udało się. Cyknęłam kilka fotek i zapewne zrodzi się z tego druga część posta o lalkowych przemianach - tym razem ograniczę ilość księżniczek i różu, obiecuję.
Oprócz panien barbiowych ruszyłam grzebień i wrzątek i ogarnęłam chyba najstarsze laleczki, z którymi miałam w życiu styczność. Maleńkie lale z firmy Simba i garstka dziewczynek od Mattela - pamiętam jakby to było wczoraj, gdy urządzałam im domek na strychu babci. Sporo było roboty przy lalkowych kołtunach i w grę musiały wejść nożyczki. Ich włosy były nie dość że okropnie skołtunione, to miały te brzydkie wysuszone końcówki. Ale czego ja się spodziewałam po kilkunastu latach zaniedbywania?
Było ich baardzo dużo - na zdjęciu i tak nie wszystkie. Rządek lal w trakcie suszenia.
Ogarnęłam też jakieś Barbie syrenki i lalkę z marketu przedstawiającą postać Violetty z serialu Violetta.
Nawet podoba mi się jej buzia :).
To maleństwo pochodzi z filmu Barbie Księżniczka Wyspy. Jeśli się nie mylę, to na jej ciałku była data 1994 albo 1996, także produkcja starsza ode mnie.
Tak było jeszcze wczoraj wieczorem. Na szczęście uporałam się z tym i miałam gdzie spać.
Zatem w maj wchodzę 'posprzątana' i gotowa na to, co mi ten miesiąc przyniesie. Cały czas czekam na zamówione rzeczy i możecie się spodziewać, że do lalkowej rodzinki dołączy nowy członek... albo członkowie? Cierpliwie czekam i jedyne co, to muszę zrobić miejsce na półce, bo panuje tam niezły tłok i ścisk, co nie wygląda zbyt apetycznie.
Ostatnie sprawy odrębne o lalek i sprzątania - w kwietniu obejrzałam w całości swoje pierwsze anime i przeczytałam pierwszy tomik mangi. Dzięki temu zostałam fanką (ale spoko, nie psycho) Kuroshitsuji.
Aj i te stylowe spodenki w panterkę :D
Niech ten maj przyniesie dużo dobrego.
Cześć!
Jakoś się żyje :D, dosyć twórczo spędzam czas i bez przerwy wynajduję sobie coś do roboty ;).
OdpowiedzUsuńMotywujesz tym, że codziennie ćwiczysz, muszę się zebrać żeby regularniej się ruszać. Jak mam wenę to też skaczę na skakance tylko te łydki właśnie ;P
Uważaj na niektóre fanfiki bo po którymś razie to potrafi zryć psychikę to co ludzie tworzą :D
Będę uważać na te fanfiki hahah, a co do ćwiczeń to regularność jest ważna, ale najlepiej znaleść w tym przyjemność. Jak nie możesz usiedzieć nad czymś, skupić się - wtedy ruch jest jak odnalezienie diamentów w kopalni! Trzymam kciuki <3
UsuńDzisiaj cały dzień przeczesywałam strych, to takie piękne znaleźć ulubione zabawki po tylu latach, coś jakby dotknąć wspomnienie... Właśnie przed chwilą skończyłam pisać o znaleziskach ze strychu, a teraz weszłam tutaj i trafiłam na post o zbliżonej tematyce :D
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym - połączenie umysłów :D założę się, że nie tylko my wpadłyśmy na taki pomysł podczas kwarantanny, ile strychów musi być teraz przeczesywanych?
Usuń